niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział I (Wendy i Alan)

Schowek, miejsce gdzie uczniowie nie zaglądają zbyt często. A jak już to tylko po to, by schować się przed nauczycielem albo po prostu pomyśleć w samotności. Niezbyt przyjemne miejsce. Ciemność spowodowana brakiem okna powodowała u słabych psychicznie uczniów strach przed schowkiem. Nie było tu zbyt miejsca. Większość podłogi i półek zajmowały przeróżne rzeczy, starocie, do których już nikt nie zagląda.

 Wends od kilku dni chodziła bardzo niecierpliwa i podenerwowana. Wpływało na to wiele czynników, ale generalnie była zdania, że ostatnio nic jej się nie udaje i wszystko leci jej z rąk. Wczoraj upuściła swój ulubiony kubek na kafelki, rozbijając go w drobny mak, a po tym płacząc chyba z godzinę. Nie tylko za kubkiem. Ze złości, z bezsilności, ze wszystkiego. Ponieważ uświadomiła sobie, że nie tylko rzeczy wymykają jej się z rąk, ale i życie. Którego nie chciała ratować zwykłymi sposobami, zbyt na to dumna.
Na domiar złego rodzina wcale nie pomagała jej w zebraniu się w sobie. Ojciec wezwał ją do domu po kilku tygodniach ciszy, chociaż jego wezwanie było chłodne i smutne. Ale i tak pomyślała: nareszcie. Chciała raz na zawsze wszystko wyjaśnić, przyjąć kazanie i puścić wszystkie wyrzuty bliskich w zapomnienie. Nic z tych rzeczy jednak się nie stało. Otrzymała głównie wzrok ojca pełen rozczarowania, karcący, ale także współczujący uśmiech macochy oraz zimne słowa babki. Tym ostatnim przejmowała się najmniej, gdyż najstarsza z rodu nienawidziła ją od zawsze i nienawidzić będzie, a teraz na dodatek traktowała jak powietrze.
Idealnie.
Gorzej było z ojcem. Wcale nie chciała sprawiać mu przykrości, ale chyba właśnie tak wyszło. Oburzyła się jednak na brak wybaczenia, które ZABOLAŁO. Tak, jakby nie miał już do niej zaufania. Odebrał jej ukochaną błyskotkę - chociaż od dawna była świadoma tego, że nie nacieszy się nią długo, bardzo przeżyła stratę - oraz kategorycznie odmówił odblokowania jakiejkolwiek karty. Nie żeby była tylko materialistką, ale ważne było dla niej funkcjonowanie tak, jak do tej pory.
Chociaż ostatnio nic nie było tak, jak do tej pory i musiała w końcu się do tego przyznać.
Noc z Audrey należała do udanych, chociaż Wends miała przeczucie, że nie powinna tego robić. Wszystkie wyrzuty sumienia zagłuszone jednak zostały informacją, którą od niej otrzymała, kiedy się zwierzyła (kolejna osoba, a zaraz pojawi się następna). Alan potrafił neutralizować choroby. Od razu załapała, co to dla niej może znaczyć. Pożegnanie się raz na zawsze z tym największym ciężarem, który przeszkadzał jej funkcjonować! Teraz tylko trzeba było go przekonać. I znaleźć.
Od kilku dni bezskutecznie wypatrywała go na korytarzu. Wiedziała jak wygląda z faceflash'a, a nawet kojarzyła go z różnych imprez, chociaż nigdy nie mieli okazji się poznać. Była to jednak mała społeczność, dużo osób się znało. Mieli pewnie wspólnych znajomych. Często więc czekała na niego w miejscach, gdzie mógłby przebywać, licząc na łut szczęścia.
Zdesperowana Wendy. Widok niebywały.
W końcu dostrzegła go pośród tłumu, czując dreszczyk emocji. To tak, jakby planowała zamach. Była pewna, że to on, złapała go więc z zaskoczenia za koszulę i pociągnęła do pierwszego z brzegu pomieszczenia.
Schowek. Zdecydowanie za dużo wspomnień.
- Cześć - powiedziała z uśmiechem, ignorując jego mindfuck i zamykając drzwi. Miała nadzieję, że nikt ich nie zauważył i nie będzie podsłuchiwał. Nie chciała świadków, to dlatego wybrała miejsce odludne. - Ładny dzień, nieprawdaż?
Konwencjonalne rozpoczęcie niekonwencjonalnej prośby. Zapowiada się fajnie.

 Alan jak to Alan w ostatnim czasie się po prostu zaszył w swoim pokoju i wychodził tylko i wyłącznie na te ważne lekcje, na których zazwyczaj po prostu musiał być i pewnie tylko dlatego ostatnio Wendy nie mogła go złapać. Zawsze mogła zdobyć jego numer telefonu choć i tu nie było by pewności, że będzie chętny na spotkanie, bo w końcu nie znał jej. Owszem kojarzył jej twarz i w ogóle, bo przecież była w tak zwanej elicie, ale nic więcej, bo nasz Jelonek raczej unikał te panienki z dobrych domów, które gardzą biedakami. Nawet nie zamierzał tego zmieniać, te osoby z elity, które nie widzą w nim tylko biedaka już są w jego znajomych i tyle wystarczy, więc nie trudno się domyślić, że był na prawdę mocno zaskoczony tym wszystkim z strony Wendy, bo co ona tu wyprawiała? Ciągnie jakiegoś biedaka za koszulę, który nie był zdolny, nie zdążył nawet pomyśleć, by jakoś zareagować, zrobić jej awanturę o to już na korytarzu, ale teraz już było za późno siedział z nią w tym schowku nie wiadomo po co nie wiadomo jak nawet tu się znalazł. To wszystko za szybko jak dla niego się działo, nie miał czasu jak zareagować, ale teraz w końcu się zatrzymali, bo co jak co ale było tu tak ciasno pewnie, że nawet nie miał gdzie uciekać, zresztą po co? Czy taka drobna dziewczyna jak Wendy mogłaby mu coś zrobić? W sumie czemu nie, słyszał kiedyś o dziewczynie, która potrafi tiry przewracać, więc może to ona? Kurwa! Zaraz go zje, przygniecie i wszystko naraz, jest kolejną ofiarą, która nawet nie ma jak się bronić! Taa.. teraz wpadł w panikę, małą, ale zawsze, bo jej po prostu nie znał i nie miał pojęcia do czego tu ma dojść, w jakim celu. I teraz też przyszło mu na myśl inny cel pobytu ich tutaj, w końcu złapała go za koszulę.. może.. ma na coś ochotę? I tu teraz znikło w nim zakłopotanie, że go zaraz zje tylko pojawił się na jego miejsce charakterystyczny błysk w oku Alana i do kompletu wraz z uśmiechem na twarzy, takim zadziornym i fantastycznym.
-Cudowny... ale wystarczyło powiedzieć, że masz ochotę na spotkanie. - nadal z tym błyskiem w oku wypowiedział właśnie te słowa i nieznacznie przybliżył się do niej, a dokładniej to twarzą do jej twarzy, ale nie że ją pocałował czy coś, po prostu przybliżył się gustownie i oparł dłoń obok jej głowy na przeciwległej ścianie. Wiadomo lepiej myśleć, że się w nim zauroczyła czy coś niż w to, że go zje, zadusi i tak dalej.

1 komentarz:

  1. Jak na pierwszy rozdział to zdecydowanie za mało, pasuje to bardziej na prolog. Ciekawie się zaczyna (czy to jakieś sci-fi?), choć ogólnie nie przepadam za historiami osadzonymi w banalnym świecie nastolatków. Gdzieniegdzie są drobne problemy z interpunkcją, druga część historii napisana jest dość chaotycznym stylem, ale to takie braki, które nie utrudniają czytania, a w miarę doświadczenia zazwyczaj same się poprawiają :)

    Grubsze błędy które wyłapałam:
    "...ale generalnie była zdania..." - nie, nie, nie, słowo "generalnie", "totalnie" itp. to raczej potoczne słownictwo, mało wyszukane. Ja bym go nie używała. Tak samo z "ignorując jego mindfuck" - makaronizmy brzmią w literaturze raczej niepoważnie, powinny mieć uzasadniony cel, a tutaj go nie widzę.
    "unikał te panienki z dobrych domów" - chyba unikał tych panienek, biernik, nie mianownik.


    I to w sumie wszystko. Będę śledzić dalszy rozwój opowiadania, może akurat trafi w mój gust, bo po tym maleńkim fragmenciku ciężko mi to stwierdzić.

    Pozdrawiam :)
    ~Malvairen

    OdpowiedzUsuń