środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział II (Wendy i Alan)


Schowek krył w sobie wiele jej tajemnic, które powierzyła ciemności i tym przedmiotom, które zalegały tutaj, niepotrzebne nikomu. Miała w pamięci ostatnie zetknięcie z tym miejscem, jeszcze wtedy, gdy wojny z Collierem były na porządku dziennym. Pamiętała słońce tego dnia, te dwa papierosy, silne dłonie Aidena na swoich nadgarstkach i własną furię. Akurat wtedy nie miała zbyt dobrych nerwów, wszystko wprawiało ją w złość, ponieważ dowiedziała się o chorobie. Tak, to nie był dla niej najlepszy czas. Można nawet powiedzieć, że najgorszy.
Ach, miała wrażenie, ze od tamtego momentu minęło wiele lat. Dużo się zmieniło, przede wszystkim jej nastawienie do przyjaciela z dzieciństwa i niedawnego wroga. Niestety jednak to coś nadal w niej tkwiło.
Ale cóż za zbieg okoliczności. Wszystko zaczęło się tutaj i być może wszystko się tutaj skończy. Wiedziała, że chłopak od razu nie zgodzi się na jej propozycję. Miała więc w zanadrzu kilka asów, które wyjmie w odpowiednim momencie. Na razie jednak musiała uspokoić chwilową ekscytację szybką akcją. Właściwie mogła to zrobić bardziej po ludzku. Załatwić sobie jego telefon lub odwiedzić go w pokoju albo podejść i poprosić o chwilę rozmowy na osobności. Nie chciała jednak, żeby inni dowiedzieli się o jej zamiarze, więc wszystko ukrywała jak najszczelniej. Jej tajemnica jest ŚWIĘTA.
A teraz będzie miała do niej dostęp kolejna osoba, z którą nie była bardzo zżyta. Właściwie osoba, której wcale nie znała! Chociaż nie żałowała, że powiedziała akurat tym osobom, na pewno zostawiło to u niej pewien dyskomfort i obawę. Nie ufała wszystkim z marszu. Właściwie ufała małej liczbie osób, a krąg zainteresowania poszerzał się coraz bardziej. Miała głęboką nadzieję, że już niedługo wszystko pójdzie w zapomnienie i nie będzie potrzeby, żeby cokolwiek się rozszerzało. Chyba że źrenice Wends.
Gdy więc ogarnęła wzrokiem mrok pomieszczenia, napawając się klimatem i chłodem, który bardzo różnił się od temperatury na zewnątrz - w białych spodenkach i granatowej bluzce na ramiączkach było jej bardzo gorąco, chociaż właśnie na takie coś nie narzekała - spojrzała na Alana, który w jednej chwili wydawał się nieco zbity z tropu i wystraszony, ale już po chwili... jakby błysk w jego oku zagościł. Wendy nie wiedziała, co on oznacza, dopóki ten nie przemówił męskim, głębokim głosem, przybliżając się do niej. Nie no, hej, co jest? Ona nie miała na myśli TEGO. Czyżby był jakimś nimfomanem rzucającym się na niewinne, śliczne panienki w jakimś ciemnym zaułku? Nie wyglądał na takiego. Właściwie wyglądał całkiem nieźle, taki chudy i uroczy z piegami i pełnymi ustami. Ona jednak nie gustowała w rudych, a poza tym...
Zdała sobie sprawę, że powinna w końcu zareagować i wyprowadzić chłopaka z błędu, zamiast stać i czarować swoim zwykłym uśmiechem. Nie chciała przecież sprawiać wrażenia, że za taką przysługę ma zamiar zapłacić... ciałem. Taka myśl przejęła ją obrzydzeniem. Może gdyby nie okoliczności, z chęcią przyjęłaby jego towarzystwo w łóżku. Chociaż nie, gdyby nie okoliczności - na pewno by się nie spotkali. Zdecydowanie nie te kręgi i nie ten status. Chociaż ona akurat nie była tą, która zwalcza osoby gorsze od siebie. Akceptacja, respekt, zawsze.
- Owszem, chciałam się spotkać, ponieważ... mam do ciebie sprawę. Bardzo, ale to bardzo delikatną. I chciałabym, żebyś zachował w tajemnicy to, co ode mnie usłyszysz. Wszystko. Okej? - rozpoczęła, chcąc na nim wymóc przysięgę, zanim zacznie cokolwiek mówić. Miała nadzieję, że był z rodzaju facetów słownych, uczciwych i niemających zamiłowania do plotek. OBY. Na szczęście miała swoją magiczną broń, gdyby zagroził, że wszystkim powie.
- Wybacz za to, że z zaskoczenia, ale to była jedyna okazja, żeby cię zahaczyć. Spieszyłeś się gdzieś? Możemy to przełożyć - powiedziała wspaniałomyślnie, chcąc odnieść wrażenie jak najbardziej dyspozycyjnej, uniżonej i liczącej się z jego zdaniem. Wobec takiej mocy musiała być ostrożnym graczem, gdyż bardzo było jej to potrzebne. On był jej potrzebny. Zdawała sobie sprawę, że możliwość drugiej szansy jest znikoma, a ona na pewno nie zdoła znaleźć drugiej osoby z taką mocą. A czas zdecydowanie naglił.


Alan jednak nie był żadnym seksoholikiem, więc potrafił uszanować to, że w cale po to go tu nie zaciągnęła. Zresztą miał tylko złudne nadzieje, że po to go tu zaciągnęła i wiedział o tym od początku. Przecież taka osoba jak Wendy nie pozwoli, by taki jak on mógłby mieć z nią pewnego rodzaju romans, przecież jej reputacja i takie tam sprawy, bo o swoją się nie obawiał, nie obchodziła go bardziej sensowniej mówiąc. Ale taki tok myślenia, że go zaciągnęła tu bo się w nim zauroczyła zawsze tylko mu potrafił przyjść do głowy. Inny człowiek pewnie już byłby poza tym schowkiem, ale nie on, on musiał ją wysłuchać cokolwiek by to było. Pieprzony przyjaciel wszystkich! Niestety miał w sobie takie coś, że musiał po prostu nawet nie znajome osoby wysłuchać, poradzić i to by było na tyle, bo później najpewniej dana osoba nie będzie chciała mieć z nim nic do czynienia. Po jej słowach jakby strzelił go piorun i od razu zaprzestał na romansowaniu z nią w dziwny sposób i już jego ręka nad jej głowa schowała się w cień, a reszta jego ciała posunęła się do tyłu, by móc oprzeć się o jakąś dość chwiejną półkę stojącą przed samą Wendy. Musiał mieć jakieś możliwości złapania z nią kontaktu wzrokowego w każdym momencie, dlatego też wybrał miejsce tuż przed nią. Zresztą w tym miejscu nie było innego wyboru, bo w innym miejscu niż to gdzieś z boku to już stykał by się z jej ciałem, a przecież zaprzestał ten głupi romans.
-Więc... o co chodzi? - zapytał po westchnięciu podczas którego też i oparł się dłońmi o tą zakurzoną półkę dłońmi w tyle, za swoimi plecami. Nie miał w swoim stylu stawiać obietnice, że nic poza te ściany co usłyszy nie wejdzie do innych ścian w innym towarzystwie. Jakoś tak zawsze zapominał, że nie każdy musi wiedzieć o tej jego cesze(o cechę chodzi.) charakteru. Zawsze o tym zapominał, ale co tam już trudno. Teraz tylko z znudzeniem małym nieco czekał na opowiastkę z życia Wendy i w czym on by jej niby mógł pomóc, bo wyczuł już, że chodziło o coś poważnego i dość znaczącego dla niej. Zobaczymy czy będzie jej w stanie pomóc. Wszystko się zobaczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz